czwartek, 5 lutego 2015

Nie ufaj urzędnikowi, nawet dobrodusznemu

Taka historia...

Rok czy ponad rok temu koleżankę spotkała pewna nieprzyjemna sprawa, nazwijmy Ją Beata. Akurat był czas kiedy u Beaty było sporo pracy, ale co gorsze u córki wyszła jakaś choroba, którą lekarze próbowali zdiagnozować. Dokładnie nie pamiętam objawów, aly były to drgawki, epilepsja i coś jeszcze. W każdym razie trochę to trwało zanim trafili z tym co to jest. W tym czasie koleżanka była zdenerowana, jak to prawdziwa matka. Jeżdżąc w sprawach służbowych z telefonem przy głowie rozmawiając czy to z klientami, czy to z lekarzami czy też znajomymi i rodziną. I tak jednego dnia tankowała auto, oczywiście gadając przez telefon...


 Kiedy skończyła dalej rozmawiała w miejscu. W końcu jeden z kierowców za nią się upomniał o miejsce na stacji benzynowej. Odjechała kawałek by mu ustąpić i dalej na telefonie, plus fajeczki. Swoją drogą czy wolno palić w pobliżu stacji benzynowej? ;-) W każdym razie w końcu odjechała. I to był początek historii. Po jakimś czasie dostała wezwanie w sprawie kradzieży... paliwa. No tak, okazało się, że w tym całym stresie zapomniała zapłacić po tankowaniu. Odjechała od dystrybutora, tylko kilka-kilkanaście metrów żeby ustąpić, zagadałą się zdenerwowana chorobą córki i odjechała. Poszła zaraz więc wyjaśniać na stację benzynową, że praca, że stres, że córka poważnie chora i nie mogą jej zdiagnozować. A umie Ona wylać z siebie cały potok historii bo Beata jest dość nie tylko temperamentna ale i ekspresyjna, i czasem wylewna. Na stacji benzynowej zrozumieli Ją, nie mieli pretensji, musiała chyba tylko zapłącić dwukrotność tego co zatankowała. Następnie Beata udała się na komisariat. Tam sprawę przyjęłą Pani Policjant. I znów koleżanka zaczęła wyjaśniać wylewnie jak to kobieta ekspresyjna. I tak samo i tu przyjęta została ze zrozumieniem z tą jednak różnicą, że Pani Urzędnik musiała sporządzić jakieś pismo i notatki. No i sporządziła. Zapewniła również, że będzie dobrze i sprawa będzie zamknięta. Beata więc udała się do domu zająć się tym co miała na głowie, a więc zdrowiem córki.

Pewnego dnia wracając z pracy zajrzała do skrzynki. Beata nie mogła uwierzyć, trzymałą w rękach list z wezwaniem na rozprawę sądową, która dotyczyła kradzieży paliwa. Jak to? Przecież sprawa miała być załatwiona! Na rozprawie okazało się, że sąd kieruje Beatę na badania psychologiczne gdyż... wcześniej Beata rozmawiając z Panią Policjant napopmknęła również, że uczestniczy w mityngach AA, co znalazło się w notatkach, a co najwidoczniej ktoś dalej ruszył. Zatem rozpoczął się kolejny stres i nerwy.

W szpitalu lekarz do którego miałą się udać okazał się ordynatorem. Na początku kiedy się do niego zwróciła opierdzielił ją, ale kiedy na spokojnie usiadł i pochylił się nad papierami to zaczął Beatę przepraszać. Dostała papier. Na następnej rozprawie sprawa zostałą zamknięta. Beata musiała pokryć koszt rozprawy i badań. Trwało to w czasie długo, a zatem i nerwy długo były nadwyrężone.

Taka lekcja z tego, że choćbyście trafili na najbardziej cudownego urzędnika, który wam życzy dobrze to uważajcie co mówicie, bo jeżeli tenże dobroduszny człowiek przekaże niby niewinne informacje wyżej to inny urzędnik może zniszczyć wam życie. W tym wypadku Beata najadła się tylko strachu. Ale pamiętajcie, że sam fakt, że urzędnicy mogą takie rzeczy robić świadczy o tym, że mają nad nami dużą władzę włącznie z tym by zrujnować życie naszych rodzin.

2 komentarze:

  1. Człowiek istota niedoskonała potrafi szybko zapomnieć, albo jest roztrzepany, co też może odbić się na innych. Najczęściej, gdy coś zaczyna się walić, to reszta leci za tym, jak po sznurku.
    Znajoma opowiadała mi o księdzu, który zapomniał zgłosić do urzędu zawarcie związku małżeńskiego kogoś z rodziny. Po jakimś czasie okazało się, że nie są zarejestrowani jako małżeństwo. Ksiądz oczywiście przepraszał, na plebanii były jakieś kłopoty, odłożył "na potem" i zapomniał.

    Osobiście musiałam zapłacić karę za to,że szef przyjął mnie do pracy 2 dni wcześniej, niż miałam w umowie. Byłam w szoku. Przecież to wina szefa, nie moja. Ale cóż..takie prawo :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet napomknąłem księdzu tuż przed ślubem kiedy składaliśmy podpisy, że jeżeli zapomni o dostarczeniu naszych papierów do USC to ja całkowicie nie będę miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie... ;-)

      Usuń

Pamiętaj, i w tym miejscu obowiązują zasady kultury.