niedziela, 18 stycznia 2015

Kredytobiorcy we frankach w potrzebie - co z tym zrobić?

Co rusz pojawia się problem tych ludzi co zaciągnęli kredyt we frankach szwajcarskich. Tak jak teraz, kiedy kurs skoczył na dniach niebotycznie w historii bo Szwajcarzy stwierdzili, że nie będą już ingerować w swoją walutę. Oczywiście problem dotyczy momentu kiedy kurs jego pnie się w górę, a więc więcej kasy mają do spłaty. Dziwnym jednak trafem nigdy nie podejmuje się tego tematu kiedy problem mają kredytobiorcy w złotówkach (wzrosty stóp procentowych), czy w każdej innej walucie.

Oczywiście obecnie stopy procentowe spadają, inne waluty obecnie stabilne, a kredytów w ogóle w walutach obcych już praktycznie w ofercie banków nie ma, ale to nie zmienia faktu, że bywały czasy, że było odwrotnie i tak kiedyś znów będzie. Czy zatem "frankowicze" to święte krowy? Rzeknę, że część z nich na pewno. Ta część, która domaga się pomocy dla siebie z naszych portfeli. Niestety ma to wiele niebezpiecznych następstw. Nawet gdyby przyjąć punkt widzenia, że banki to złodzieje (choć to należałoby udowodnić w sądzie, a to, że Państwo daje niecałym 30 bankom w Polsce monopol to inna historia) to nie można zrzucać tego na niewinnych ludzi. Padła też propozycja na blogu MatkaKurka by w ogóle sytuację wyzerować, a więc by ludzie mogli dziś spłacić kredyt we frankach po pierwotnym kursie z dnia podpisania umowy.  M.in. napisał:

"Oszuści powinni pójść pod sąd albo sądy powinny zobligować oszustów do cywilizowanej, jak na banki przystało, realizacji umów. Pomysł, żeby kredytobiorcy spłacali raty po kursie z dnia umowy jest idealnym rozwiązaniem. Nikomu się tu nie dzieje krzywda, oszukani nie mogą już narzekać, że nie wiedzieli, co robią, bo w bankach zawsze była wyliczana rata po bieżącym kursie. Mądrzy podatnicy uratują się przed sponsorowaniem głupoty, a banki unikną wyroków sądowych, które dawno powinny w ich sprawie zapaść. Proste i nie posiadające żadnych wad rozwiązanie. (...) Nikt nikomu nie jest nic winien i wystarczy, że zadziała prawo, a stanie się światłość."

Nie mogę się z tym zgodzić z kilku powodów.

1. Frankowicze zaczęli narzekać na sytuację dopiero kiedy sprawa przybrała niekorzystny obrót. Nie wcześniej.
2. Na tym polega kredyt w walucie obcej, że jej kurs się zmienia albo na korzyść albo na niekorzyść. Zresztą to była jedna z pokus by wziąć kredyt we franku - korzyść niższej raty. To również jest nieco hazard.
3. Należałoby wyzerować wszystkie umowy walutowe, nie tylko we frankach. 
4. A co jeżeli sytuacja by się odwróciła? Frank spadłby do ok 2 zł? (taka sytuacja już miała miejsce) Prawdopodobnie wtedy mielibyśmy wysokie stopy procentowe co uderzyło by w kredytobiorców "złotówkowych" - czy oni są "świadomi" stóp procentowych? Czy im też wyzerować umowy? Czy wyzerować teraz? Przecież są dla nich korzystne, będą protestować, teraz. Może na siłę im wyzerować? Tak by wszystkim sprawiedliwie?
5. Otóż jest winna jedna strona drugiej pożyczone pieniądze na określonych warunkach, nikt do tego nie zmuszał..
6. Nawet nie pomoc budżetowa, a wyzerowanie sprawę niewiele poprawia. Co prawda nie ma tu wspomagania naszymi pieniędzmi, ale podważa się właśnie umowy i prawo. Jeżeli można cofnąć umowę bankową bo któraś ze stron poczuje się w gorszej sytuacji to znaczy, że można cofnąć KAŻDĄ umowę. To bardzo niebezpieczny precedens podważający wiarygoność naszego systemu prawnego dla nas samych, ale i naszego kraju wobec całego świata (pomijając już to, że mamy dość zły i niesprawiedliwy system).
7. "Pomoc" frankowcom (w takiej czy innej formie) miałaby również bardzo niebezpieczne inne konsekwencje, a dokładnie pokazywałaby, że nietrzeba ponosić odpowiedzialności za własne czyny, że głupota jest czymś nie tylko do przyjęcia, ale i chroniona. Więc po co się uczyć na błędach?

Piszę to z pełną świadomością, że o mało sam nie stałem się "frankowiczem".

W tym wszystkim najniebezpieczniejsze jest to co mogą zrobić politycy bo mogą(!), a prawo jest zbyt relatywne i "demokratyczne", a wybory już tuż tuż...

Jedyną sytuacją mogącą cofnąć zapisy umowy są wady samej umowy gdzie np. banki dokonałyby zapisów np. dających wolną rękę w działaniach bankom w jakichś sytuacjach. Takie sprawy już się nie raz ujawniły.

Edit:
Czy ktoś się orientuje czy bran kredyty we frankach 6-10 lat temu nie miały w tym samym czasie przypadkiem niższych rat niż kredyty w złotówkach? Tak twierdzi mąż szwagierki - a mają kredyt we frankach.

http://img1.demotywatoryfb.pl//uploads/201211/1352682804_nc68cw_600.jpg

3 komentarze:

  1. Nie znoszę polityki, nawet tej bankowej, bo to odbiera mi mój święty spokój. Poza tym, dla mnie zapożyczenie się na 25 lat jest nie do pomyślenia. Zbyt duże ryzyko:)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie ona nie kręci, a jednak jakoś kręci. Nie dlatego, że nie mam co robić. Problem w tym, że nawet jeżeli nią bym się nie interesował, to ona interesuje się mną i wpływa na moje życie. Dlatego mają na uwadze dobro mojego portfela, mojej żony i mojego dziecka się nią interesuję.

      Owszem spore ryzyko taki kredyt, dlatego trzeba kalkulować czy to ma sens. Ale tak czy owak trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów. ;-)

      Usuń
  2. Będąc w Niemczech, przez pół roku nie oglądałam i nie słuchałam wiadomości i dobrze mi z tym było. Uspokoiłam się, wyciszyłam i nic na tym nie straciłam :)

    Ryzyko jest zbyt wielkie. Nie chciałabym przez 25 lat bać się, że mogę stracić pracę i wylądować na ulicy :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, i w tym miejscu obowiązują zasady kultury.